niedziela, 26 grudnia 2010

If Your Work Is Not Finished, Blame It On The Computer.

Od dwóch dni w mojej głowie kołatała się potrzeba wrzucenia czegoś na bloga i tak odbijała się od tej pustki, aż wreszcie wylądowała na jakiejś szarej komórce. Później przez jakiś czas starałam się zrobić kartkę świąteczną, ale byłam nią tak zdegustowana, że natychmiast potraktowałam ją krótkim i pozbawionym sentymentów delete. A jeszcze później, piórko w rękach zaczęło bezmyślnie kreślić i voila:


Jedzenie w moim brzuchu z dość sporym wysiłkiem próbuje się strawić, stąd też pewnie ten mhroczny obrazek. A może stąd, że wczoraj zarzuciliśmy sobie z mężem "film pod choinkę"-"The Road" i cóż... nie chce nikomu psuć zabawy opisem, ale jeśli będziecie kiedyś oglądać, lub już to zrobiliście, to wiedzcie, że scena z piwnicą nie pozwoliła mi zasnąć przez kawałek nocy.

A na koniec mały kolaż świątecznych fotek, które w ostatnim czasie strzelam z większym namysłem, próbując odciąć się od etykietki turysty z wiadomego kraju...


Wesołych Świąt Wam nie życzyłam, to pożyczę chociaż, aby powrót do rzeczywistości był delikatny ;)

piątek, 19 listopada 2010

...2 Miesiące Później

Tak! Ten blog nadal żyje a ja razem z nim. Ale sami rozumiecie: szarość, zimność, niekończąca się magisterka... Jesień jednym słowem.

Trochę sobie szkicuje, ale mało z tych rzeczy przechodzi lifting w photoshopie. Dlaczego? I tym razem Was zaskoczę, to nie lenistwo! Ołówki mi się spodobały, nowy śnieżnobiały szkicownik mi się spodobał (skończyłam poprzedni żółto kartkowy, który jak się okazało wcale nie wprowadzał mnie w klimat retro, po prostu mnie denerwował) i tak sobie ćwiczę, a co. Zresztą szkicowanie ma tę zaletę, że pozwala oderwać się od komputera. I to jedna z tych niewielu czynności, po jedzeni-sikaniu-spaniu i zakupach, które to potrafią ;)

Ale, ale, pochwaliłam się mojej muzie, że rysuje ją po raz kolejny. A że szkic taki sobie i bardziej robiony był pod kątem skanowania i fotoszopowania, więc trzeba się było za niego zabrać, a nie chwalić się jakimś tysiąc razy gumowanym popapranym rysunkiem...

Koniec przynudzania, patrzajta oto i ona, Sikoreczka moja ;)



Powiecie, że wygląda jakby nie miała bluzki - bo nie ma. Ha, ha teraz wszyscy sobie myślą, że pozują mi nagie dziewczęta. +10 do lansu.

HELL YEAH!

Miłego weekendu :*

niedziela, 19 września 2010

Władcy Pierścieni.

To była miłość od pierwszego wejrzenia. Były fajerwerki i głos dzwonów kościelnych w głowie. Były motylki w brzuchu. Było upojenie ze szczęścia. To musiało się stać!

I stało się. Paskuda Ruda została nosicielem pierścienia.

A teraz rzeczywistość. Game over proszę państwa. Nie ma to tamto. Kilometry niezamiecionych podłóg już na mnie czekają. Drużyna piłkarska czeka na narodzenie ;D

Moje życie wywróciło się o wspomniane w poprzednim poście 360 stopni^^

Przed Wami rysunek okolicznościowy:


Tak sobie molendze, a tak naprawdę małżeństwo to nie śmierć. A tak, dobrze przeczytaliście, śmierć. O mało nie spadłam z klęcznika pod konfesjonałem słysząc te słowa. Na szczęście (?) chodziło o śmierć egoizmu.
W sumie to cała masa anegdotek związana jest z tym dniem. Orkiestra, która miała grać na naszym weselu, zapytana czy zna Pidżamę Porno, odpowiedziała: "Kogo? Pieczarki?". Na amatorskim filmie z wesela robimy całą masę głupich min, ale na szczęście nie tracę życia po pokonaniu 50 schodów w moich 12 cm szpilkach, w których byłam wyższa od 90% zaproszonych gości.

Ten wpis miał być bardzo długi i okraszony informacjami typu: dlaczego warto zaprosić komiksiarza na swój ślub? Niestety kabel od aparatu stał się ofiarą przedweselnych porządków ;P

Co się odwlecze, to nie uciecze. Czy jakoś tak ;)

p.s. Zdrowie mojego męża, ma chłopak święta cierpliwość :)

p.s.s. Uprzedzam, że temat ślubny będzie się przewijał jeszcze przez następne kilka notek...wybaczcie ;>

czwartek, 26 sierpnia 2010

Keep Life Wild.

Od ostatniego wpisu sporo się wydarzyło. Pisałam wówczas, że kolega kończy stan kawalerski i tak też się stało, a ja pierwszy raz w życiu autentycznie się wzruszyłam na ślubie. Pięknie było! A Groszek powiedział mi parę dni później, że jego życie po zmianie stanu cywilnego, zmieniło się o 360 stopni ;D Znaczy, jest nadzieja - małżeństwo moi drodzy to nie koniec świata.

Co poza tym? Za sprawą pewnych Krakusów (:* J.) ruszyłam mój rozleniwiony tyłek w góry. Po 6 latach bycia mieszczuchem, wydawało mi się, że formę mam na minusie. A jednak, po pokonaniu pierwszych kilku kilometrów (sic!), odezwały się moje góralskie korzenie (co nie oznacza, że następnego dnia czułam się rześko, co to to nie). Aby nie być gołosłowną, wkrótce wrzucę jakieś zdjęcia na moją picase.

Przy okazji tematu gór, opowiem Wam ciekawą anegdotkę prosto ze szlaku. Odpoczywamy na polance tuż pod szczytem. Obok - krzyż wbity w ziemie. Mijają nas emeryci i zaczyna się: "gdyby Komorowski tędy szedł, to tego krzyża by już tutaj dawno nie było".
Naród widzi i rozumie to co chce.

Ubrałam skarpetki, czyli że jesień już idzie. Słońce nadal mocno świeci, ale chłód powoli się wkrada. Dla mnie, taka pogoda jest fenomenalna. Jak zobaczę pomarańczowe liście to zacznę piać z zachwytu i tylko rozładowana bateria powstrzyma mnie przed robieniem zdjęć.

środa, 11 sierpnia 2010

Nie Chodź Utartymi Drogami, Bo Się Pośliźniesz.

Moje życie w ostatnim czasie nabrało rumieńców... Bynajmniej nie jest to spowodowane nadmierną ekspozycją na słońce, moje rumieńce wynikają z zagonienia, zagubienia, zagmatwania, zabardzo przejmowania się szczegółami itd. Ale to nie list do terapeuty więc daruję sobie szczegóły :]
Tak, w sferze rysunkowej zaniedbałam się maksymalnie, tym co najczęściej malowałam przez ostatnie dwa miesiące, były paznokcie u stóp. Tablet leży w pudełku bo nie mam photoshopa. Nie mam photoshopa bo nie mam 'swojego' komputera. Nie mam 'swojego' komputera bo... nie mam. To się wszystko jakoś łączy.
Przyszedł taki burzowy wieczór, kiedy się bardzo zatęskniłam za bazgroleniem i oto poniżej jego owoce.


Strasznie mi się chce to pokolorować i oby mi nie przeszło kiedy już podłączę sprzęt.
Żeby nie było tak ponuro, to na koniec śmiechowy obrazek wyciągnięty z czeluści zeszyciku. Stary ale adekwatny. Mój kot mnie nie kocha.

Miłego weekendu Wam życzę, ja będę żegnać kumpla, który na zawsze odchodzi ze świata singli i niezobowiązujących znajomości, zyskując w zamian cudowne ustatkowanie, heh ^^

środa, 16 czerwca 2010

Degrengolada. Czekolada. Maskarada.

Degrengolada to ostatnio moje ulubione słowo, tak miło, a zarazem niepokojąco dźwięczy w uszach. Pewnie dlatego, że upadek moralny zawsze na początku wydaje się być odurzająco pociągający i słodki w smaku, a dopiero po chwili staje się cierpki.

Zmiana na zmianie zmianę pogania. Siedzę sobie i nie ogarniam, bo już mi się nie chce.

Co na rysunku? Ja (jak zwykle narysowałam siebie ładniejszą, niż jestem w rzeczywistości - ale to mój blog, wolno mi). Co robię? Upadam. Strącona jestem w niebyt, w nieznane. Czemu upadam? Od zawsze fascynowała mnie próżnia, to,że można się w niej unosić, że jest wygodnie, nic nie uwiera. Tak to sobie wyobrażam. Nie poprawiajcie mnie, jeżeli się mylę, wolę pozostać w tej błogiej nieświadomości. Czy jest jakiś ukryty przekaz? Tak. Buty. One też są sprawcą upadku. Jak to? Próbuje tańczyć. Chciałoby się rzec, że zostałam do tego zmuszona, ale nie, sama swoimi wyborami do tego doprowadziłam. Dlaczego tło jest w groszki? I to jest najbardziej nurtujące mnie pytanie, bo nie lubię tego motywu. Nie nosze ubrań w groszki, ani niczego innego co w groszki jest.



Niech noc będzie z Wami!
...a Eric z True Blooda ze mną.

poniedziałek, 10 maja 2010

Oh My God...?!*

Wdech - wydech, kawa- ciastko, spacer - zdjęcie, sen - koszmar, tablet - zawieszenie... Dzieje się, dużo, intensywnie i na wielu frontach. A to wszystko co siedzi na mojej głowie, siedzi też na piórku, które staje się tak ciężkie, że kresek nie kreśli. I nie rysuje (no, nie do końca tak, bo na super nudnych wykładach zawsze się wyżywam na kartkach, ale nie będę tu wstawiać takiej chały ;P). Nie lubię robić czegoś byle jak, a tak by to teraz mogło wyglądać, gdybym się za to wzięła. Dlatego ogłaszam przerwę i daje Wam odpocząć od moich bzdurek ;) dopóki się nie uporam z tym, co wisi mi nad głową. I trochę z przymusu, trochę dla porządku, pełen konsternacji rysunek:

*Tytuł zaczerpnięty z TEJ (klik!) piosenki.
Poza tym oszalałam na punkcie Florence, jak dorosnę chce być taka jak ona ;]

czwartek, 29 kwietnia 2010

Starość - Radość! Młodość - Wesołość!

Miałam się pochwalić, więc się chwale ;) A jest czym:

Urodzinowa laurka od
Staba
:) (Kolory się sypneły na skanerze i nie wygląda tak pięknie jak w rzeczywistości:() Dziękuje jeszcze raz!
Z urodzinami od pewnego czasu kojarzy mi się tylko ta piosenka z kiciusiami (klik) - to jest taka psychodela, że nie ogarniam!
Życzę Wam, aby ten piękny ciepły kwietniowy dzień, w którym przyszło mi obchodzić swoje kolejne dziewiętnaste urodziny, dla Was był równie miły! :*

wtorek, 20 kwietnia 2010

Sam Sobie Narysuj Świat. Totalna STABilizacja.

Ostatni weekend minął pod znakiem integracji białostocko-krakowskiej o czym możecie poczytać u Staba ;]
Od siebie dodam kilka obrazków.
Numero uno - twórczość wspólna (czyli tak się rysuje po piwie za 3 złote):

Numero następne - Stabowa wizja wieczoru (i upierdliwy pan ciągnący do dziwnej knajpy):

Numero kolejne - moja wizja popołudnia (tak naprawde Stab śmiał się ze smoka i ten postanowił mu spalić dupe ;P):

Numero ostatnie - kura (nie wiem o co w tym chodzi, nie pytajcie, Stab narysował, ja poprawiłam i podkolorowałam... pewnie miał to być znowu jakiś żart dotyczący wegetarian ;P)

Poza tym jest jeszcze coś, czym chce się pochwalić, ale na to jeszcze przyjdzie czas...

piątek, 9 kwietnia 2010

"Nieznośna Spuścizna Od Bytu"

To, że na stres najlepszy jest dres, wiadomo nie od dziś.
Ale co oprócz dresu pozbawi cię stresu?
Radosnej twórczości upustu dawanie!
To dziś mój sposób na odstresowanie ;)
Tadam!
Stronę tytułową nowego komiksu Wam przedstawiam:

Współtworzone przy udziale Staba, tableta i gumki,
tego Staba co tutaj rysuje rysunki :)

Czapter łan objawi się wkrótce!

środa, 10 marca 2010

Z Nimi Źle, A Bez Nich Gorzej.


No bo co można dać facetowi? ;]

Wszystkiego najlepszego w dniu mężczyzn! Tak, to dziś ;)

wtorek, 9 marca 2010

Tylko Wariaci Są Coś Warci.

Na fali uniesienia efektami 3D, które jak udowodnili 'amerykańscy naukowcy' mogą doprowadzić do depresji, poszłam zobaczyć kolejne wyłażące z ekranu cudo - "Alicję w Krainie Czarów". Bawiłam się wyśmienicie do momentu, w którym Szalony Kapelusznik przemówił głosem Cezarego Pazury... Fuuu!!!
Poskarżę się jeszcze, że Burton o ile zawsze kojarzył mi się z mrokiem i złem, to jednak, tutaj tego nie ma, jest dość delikatnie, co nie znaczy źle, ale...
A na obrazku połączenie: Kapelusznik + Kot Cheshire + Paskuda Ruda ;]
Patrzcie w powiększeniu, miniatura ssie.

poniedziałek, 1 marca 2010

Międzygalaktyczne Podróże.

Znudziły mi się ostatnio wszystkie możliwe ciasta, dlatego postanowiłam zrobić sobie coś egzotycznego - ciasto brazylijskie, ale jak się okazało, jego składniki odwołują się do wszystkiego poza Brazylią.
Parafrazując Wittgensteina, powiem wam, że świat jest ogółem fałszu...

Panie Psorze, Jak Pan Może?

Sesja się skończyła, a ja pomimo "tylko" dwóch egzaminów zdążyłam przejść małe załamanie nerwowe. Tym razem koszmar zakończył się happy endem, ale jak to mówią: co cię nie zabije, to cię wkur#%*&! I tak sobie teraz powoli dochodzę do pełni władz umysłowych i fizycznych.

Obrazek prawie autentyczny. Dzięki swojej apatycznej fizjonomii dostałam piątkę. Dziękuje za uwagę.

czwartek, 4 lutego 2010

Sesja Obsesja.

Najczęściej wypowiadane przeze mnie zdanie przez telefon brzmi: "Siedzimy... nic się nie dzieje". Jak to mówi moja mama - po krakowsku ;] Chciałabym to samo dziś powiedzieć, ale prawdziwość tego zdania kończy się po słowie "siedzimy". Filozofia języka dyszy mi za plecami, a ja od samego tylko patrzenia na kserówki mam rozstrój układu pokarmowego i ogólnie kiepskie samopoczucie. I dlatego wybrałam się dziś nad Wisłę w poszukiwaniu ukojenia i inspiracji. Niby miałam coś narysować, ale... (i tu wracamy kilka strof wyżej do wynurzeń na temat filozofii języka) niech zamiast tego będzie ten uroczy obrazek, to spojrzenie kaczora - bezcenne:

Trzymcie się ;)

p.s. Jakby się komu chciało więcej ptaków pooglądać to TUTAJ niech kliknie
p.s.s. Co mnie zachwyciło ostatnio? "Mary and Max" zajęło miejsce tuż obok "Trio z Belleville" i "Persepolis" na liście najulubieńszych animacji. Rękami-nogami-brzuchem-uchem-serduchem polecam!

wtorek, 26 stycznia 2010

Zima, Zima, Lepiej Gdy Jej Ni Ma.

Oto jestem, a pare dni temu jedną nogą byłam w innym wymiarze. Zarazek mnie zaatakował i rozłożył permanentnie. Chciałam się z Wami podzielić tym, ile z moich planów wzieło wówczas w łeb... Ale nie, koniec z marazmem. Wiecie co w tym było pozytywnego? Pierwszy raz tej zimy było mi gorąco! Szłam o 7 rano (jakie rano - to jeszcze noc) do lekarza z tymi nieszczęsnymi 39 stopniami i miałam ochotę zrzucić z siebie płaszcz, rozłożyć się nad Wisełką i popijać drinka z parasolką - tak mi było gorąco ;) Ale później dali mi znieczulacze i owo cudowne uczucie nie powróciło. Może to i lepiej ;]

A poza tym, jak co roku o tej porze sesja zaskoczyła studentów. Ksera wypełzły z szafek i schowały się pod łóżkiem, kawa leje się litrami, a sen zdaje się być odległym marzeniem. Ale nie dla mnie, egzaminy w tym semestrze mam 2, słownie: "dwa". Ha. Ha. Ha.
Miłego zamarzania.

wtorek, 12 stycznia 2010

Pawia Królowa W Towarzystwie Pstrokatych Papug.

Kilkukrotnie rzucałam w diabły ten rysunek, a właściwie tutorial (z nr 11 .psd, autorstwa Katarzyny Rybińskiej). Wskazówki tam zawarte, jakoś do mnie nie trafiały i czułam, że ciągle zabieram się za to ze złej strony. Ale od czego się ma osobistego motywatora? ;] Nie zawiódł i tym razem!

Może jeszcze troche o rysunku, bo jak ktoś ma przed sobą tą gazete, to zapewne stwierdzi, że jedynie papugi są podobne do wersji oryginalnej ;D Zatem uprzedzam, że jest to luźna interpretacja, lubie dodać swojego charakteru do odgapianego rysunku, łudzę się wtedy, że jest mniej odgapiony...

Nie powiem ile czasu mi to zajeło (jeszcze nigdy nie machałam piórkiem tak długo), ale jestem całkiem zadowolona :) Oczywiście pozostaje kwestia "dopieszczenia" o pewne detale.
Miłego! :)