Najczęściej wypowiadane przeze mnie zdanie przez telefon brzmi: "Siedzimy... nic się nie dzieje". Jak to mówi moja mama - po krakowsku ;] Chciałabym to samo dziś powiedzieć, ale prawdziwość tego zdania kończy się po słowie "siedzimy". Filozofia języka dyszy mi za plecami, a ja od samego tylko patrzenia na kserówki mam rozstrój układu pokarmowego i ogólnie kiepskie samopoczucie. I dlatego wybrałam się dziś nad Wisłę w poszukiwaniu ukojenia i inspiracji. Niby miałam coś narysować, ale... (i tu wracamy kilka strof wyżej do wynurzeń na temat filozofii języka) niech zamiast tego będzie ten uroczy obrazek, to spojrzenie kaczora - bezcenne:
Trzymcie się ;)
p.s. Jakby się komu chciało więcej ptaków pooglądać to TUTAJ niech kliknie
p.s.s. Co mnie zachwyciło ostatnio? "Mary and Max" zajęło miejsce tuż obok "Trio z Belleville" i "Persepolis" na liście najulubieńszych animacji. Rękami-nogami-brzuchem-uchem-serduchem polecam!
czwartek, 4 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Po takim spacerze i takich widokach powinnaś mieć niesamowitą werwę do nauki :>
Prześlij komentarz