Wydeptuje sobie nowe ścieżki, bo nic gorszego niż stagnacja nie może umysłu spotkać. Tyle fajnych książek mam do przeczytania, że najlepiej byłoby się z fotela nie ruszać, rozciągnąć sobie dobę do niekończonej ilości godzin i zachorować na insomnie.
Zrobiłam sobie nowy nagłówek, który wcale nie miał być nagłówkiem, ale skoro już został to niech będzie. A tak wyglądał pierwotnie:
Było tyle wersji kolorystycznych i napisowych, że w pewnym momencie sama nie widziałam o co mi chodzi. Czcionka z niezastąpionego brusheezy, zdziwiony ryjek z lustra.
Wrzucam jeszcze wygrzebany ze szkicownika rysunek:
Na obrazku pan G, zniekształcony przed szeroki obiektyw (rysowane ze zdjęcia). Nie jest to szkic wysokich lotów, ale lubię go strasznie, bo przywodzi na myśl wszystko czego teraz mi brakuje: długich dni, temperatury powyżej 20 stopni i zielonej pachnącej trawy.
środa, 9 lutego 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Zielona pachnąca trawa... :)
Prześlij komentarz